sobota, 18 marca 2017

Miodownik dojrzewający



   Upieczenie "prawdziwego" miodownika planowaliśmy od lat i ciągle jakoś nie mogliśmy się za niego zabrać... Aż w końcu pojawił się dobry pretekst- "2. edycja Najstarszej knajpy w Sieradzu" na której tematem przewodnim naszego stanowiska miały być słodycze, i od razu wiedzieliśmy, że miodownik musi być! Do wypróbowania wybraliśmy przepis z polecanego przez nas Słowiańskiego bloga.
   Tradycja ciasta dojrzewającego lub leżakującego sięga na naszych ziemiach do czasów przedpiśmiennych. Przed upowszechnieniem się drożdży oraz innych środków spulchniających, jedynym sposobem, żeby ciasto nie przypominało kamienia było wykorzystanie naturalnej fermentacji. Zrobiony w ten sposób miodownik był u Słowian ciastem obrzędowym oraz odświętnym. Z czasem zaczęto do niego dodawać coraz modniejszych i bardziej powszechnych przypraw korzennych, dzięki czemu doczekaliśmy się zupełnie wyjątkowych w skali Europy pierników. Miodowniki i pierniki dojrzewające znaleźć można jeszcze w przedwojennych książkach kucharskich- potem zostają wyparte przez znacznie szybsze do przygotowania ciasta z użyciem proszku do pieczenia, sody bądź drożdży.
   Przed zabraniem się za robienie miodownika warto poszukać miejsca w którym będzie dojrzewał. Najlepsze będzie takie o temperaturze pomiędzy 5 a 10 stopni, najlepiej ciemne, ale z dostępem świeżego powietrza. Ciasto powinno leżakować minimum 4 tygodnie do 3 miesięcy, a po upieczeniu odpoczywać jeszcze przez kilka dni.

SKŁADNIKI:
1 kg maki
3/4 kg miodu
szklanka mleka
3/4 kostki masła
3 jajka
szczypta soli

   W garnku gotujemy mleko z miodem, a następnie dodajemy masło, żeby się rozpuściło. Czekamy aż masa nieco przestygnie i letnią wlewamy do przygotowanej maki ze szczyptą soli. Całość mieszamy i dodajemy jajka. Ciasto jest dość rzadkie, więc najlepiej mieszać je łyżką.
Po wymieszaniu przekładamy ciasto do glinianego lub szklanego naczynia, przykryć i odstawić w chłodne miejsce.
   Co jakiś czas można sprawdzić, czy ciasto "ruszyło". Na powierzchni powinny powoli pojawiać się pojedyncze bąbelki, a zapach zacznie przypominać kwas chlebowy lub ciemny chleb na zakwasie. Jeśli zawartość naczynia zacznie nieprzyjemnie pachnieć i/ lub pojawi się na nim pleśń (na szczęście nie znamy nikogo, komu by się to przytrafiło), to znak, że proces fermentacji nie zachodzi właściwie i ciasto najlepiej wyrzucić.
   Kiedy upłynie czas przeznaczony na leżakowanie, ciasto przekładamy do wysmarowanej tłuszczem formy i pieczemy w 180 stopniach przez około 30 minut. Cały czas warto obserwować, czy miodownik się nie przypala (a ma taką tendencję) i w razie potrzeby zmniejszyć temperaturę.
   Po upieczeniu placek warto zostawić jeszcze na 5-7 dni, żeby zmiękł. Podobno można go przechowywać do miesiąca, a z czasem staje się coraz bardziej miodowy, słodki i miękki- niestety nie mieliśmy możliwości zaobserwować tego zjawiska, bo całe ciasto zniknęło w dniu imprezy.
  W smaku miodownik dojrzewający przypomina najbardziej tradycyjne słodkie rodzaje chleba, takie jak pumpernikiel, jest tylko dużo bardziej słodki i miodowy. Pomimo powstałych w procesie fermentacji pęcherzyków, konsystencja jest zwarta i gliniasta. Tym razem ciasto leżakowało tylko 4 tygodnie, następnym postaramy się trzymać je dłużej i zobaczymy jak to wpłynie na jego smak i konsystencję.
   Niestety, zniknęło tak szybko, że nie zdarzyliśmy zrobić mu ładnego zdjęcia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz